Jesteś niezalogowany
NOWE KONTO

Polski Deutsch

      Zapomniałem hasło/login


ä ß ö ü ą ę ś ć ł ń ó ż ź
Nie znaleziono żadnego obiektu
opcje zaawansowane
Wyczyść




Łapczyce
Hellrid: Wyszła kolejna fotka spod Sprembergu: Te same motywy pod oknami co powyższa fotka. Niech już admini zdecydują co dalej, ja uważam dalej że to Niemcy.
Kamienica nr 28 (dawna), ul. Kazimierza Wielkiego, Wrocław
wrotislau: Album można kupić na amerykańskim eBay-u za jedyne 1250$, niestety nie wysyłają do Polski. W albumie znajduje się też sporo zdjęć wykonanych we wnętrzach ale nie potrafię ich przypisać do konkretnego obiektu. Dla zainteresowanych:
Stacja kolejowa Szprotawa, ul. Kolejowa, Szprotawa
chrzan233: Dopisane.
Budynek nr 16, ul. Bolesława Chrobrego, Żagań
Popski: Ponowna prośba o przepuszczenie zdjęć przez program do korekcji perspektywy (np. darmowy ShiftN) przed zamieszczeniem. :-)
Kamienica nr 49 (dawna Rolnicza Szkoła Zimowa), ul. Kościuszki Tadeusza, gen., Szprotawa
chrzan233: Zmieniłem status obiektu na istniejący, nazwę obiektu na kamienicę nr 49. Obiekt istnieje i ma się całkiem nie najgorzej.
Pensjonat Olimpia (nie istnieje), ul. Karkonoska, Przesieka
chrzan233: Dopisałem do widokówek z wyd. Oscara Keila.

Ostatnio dodane
znaczniki do mapy

foxi
Popski
Popski
Popski
Alistair
Hellrid
sawa
sawa
Hellrid
Zbigniew Waluś
Hellrid
chrzan233
chrzan233
Hellrid
Hellrid
mietok
Iras (Legzol)
Hellrid
Hellrid
Iras (Legzol)
Iras (Legzol)

Ostatnio wyszukiwane hasła


 
 
 
 
Wspomnienia dawnych mieszkańców Strehlen, Fritza Mosesa. W tłumaczeniu z niemieckiego: Violetta Misa-Pachut
Autor: mietok°, Data dodania: 2016-03-05 21:35:41, Aktualizacja: 2016-03-05 21:35:41, Odsłon: 2310

W czasach kiedy Fritz Moses zbierał materiały do powstającej książki (1988r.) dotarł do dawnej mieszkanki Strehlen - p. Rosalinde Pahle, z prośbą o opowieść o rodzinnym mieście.

W czasach kiedy Fritz Moses zbierał materiały do powstającej książki (1988r.) dotarł do dawnej mieszkanki Strehlen - p. Rosalinde Pahle, z prośbą o opowieść o rodzinnym mieście. Początkowo p. Rosalinde nie wyraziła zgody na spotkanie, tłumacząc ten fakt tym, że z miastem Strehlen wiążą się dla niej bardzo przykre wspomnienia i nie chce do nich wracać. Później jednak zmieniła zdanie i zgodziła się opowiedzieć swoją historię, chociaż jak zaznaczyła jest to dla niej bardzo trudne. Zdaje sobie sprawę, że obecnie jest bezpieczna, ale kiedy wracają wspomnienia znów czuje lęk i przerażenie zaszczutego dziecka.


 P. Rosalinde opowiada:   Mój ojciec podczas I wojny światowej był żołnierzem i trafił do rosyjskiej niewoli na Syberię, najpierw do miejscowości Ufa a potem do Samary. I tam właśnie poznał moją matkę. Ona była Żydówką. Moi rodzice byli prostymi ludźmi i nigdy zbyt wiele nie mówili nam o swoim spotkaniu i miłości. Matka była piękną czarnowłosą kobietą. Ojciec bardzo ją kochał. I nigdy nie przyszło mu na myśl odejść, zostawić matkę, nawet w czasach prześladowań Żydów. Rodzice wzięli tylko ślub cywilny, pobierając się na Syberii w 1920r. a w 1921r jeszcze w Rosji urodziłam się ja. Ślub kościelny wzięli w 1923r. w katolickim kościele już po przyjeździe do Strehlen. Ojciec był bowiem katolikiem. Do Strehlen przyjechali "za pracą". Tutaj mieszkał i pracował w miejscowym kamieniołomie mój dziadek (ojciec mojego ojca) i to on namówił moich rodziców do przeprowadzki na Śląsk. Tutaj również urodziła się moja młodsza siostra. Długo nie wiedziałyśmy, że moja matka jest Żydówką. Zostałyśmy bowiem ochrzczone w kościele ewangelicko - protestanckim w Strehlen. I do moich 14 lat żyliśmy wszyscy w miarę spokojnie. Potem niestety ktoś rozpuścił informację o pochodzeniu mojej matki. Zaczęły się wszystkie możliwe szykany i zastraszania. Wszędzie słyszałam "Żyd, Żyd, wracaj do Rosji". Byłam jeszcze dziewczynką i było to dla mnie szczególnie bolące, kiedy tego typu wyzwiska padały z ust moich niedawnych szkolnych koleżanek. A jak musiała się czuć moja matka, odsunięta na margines życia społecznego, wyszydzana i nieakceptowana nawet przez rodzinę jej męża a mojego ojca, którzy obwiniali Rosję za całe zło.

 Pamiętam, że w Strehlen mieszkało wielu Żydów, chociażby dentysta Gerstel, było też wielu bogatych Żydów, którzy opuścili miasto i wyemigrowali za granicę, było wielu biednych, którzy pozostali skazując siebie i swoje rodziny na śmierć. A to wszystko tylko z powodu religii. A przecież wśród Żydów było też wielu bohaterów, np. doktor Gerstel był żołnierzem podczas I wojny światowej, walczył dla Niemiec i został odznaczony Krzyżem pierwszej klasy. A potem został zmuszony do noszenia gwiazdy żydowskiej..

Moja matka Żydówka, mieszkanka Strehlen, została zwolniona z noszenia Gwiazdy żydowskiej na ramieniu, ale musiała nosić ze sobą Kenkartę z drugim imieniem Sara i dużą literą "J" oznaczającą Żyda. Musiała też w ostatnich latach reżimu nazistowskiego raz w tygodniu meldować się w biurze nazistów (dosł. Naziregimes) przy ulicy Munsterbergerstrasse (obecnie Kościuszki). Tam na pierwszym piętrze, w domu, w którym ogrodnik Hasler miał swój sklep (interes, biznes, dosł. Geschaft) moja matka musiała meldować siebie, mnie i moją młodszą siostrę. I za każdym razem szła tam bojąc się, że zostanie zatrzymana.


 

 

Na tej pocztówce widać z lewej strony dom z szyldem Haslera, w którym mieściło się biuro nazistów (Naziregimes). Obecnie w tym budynku mieści się sklep z wędlinami.


 Mój ojciec został wcielony do wojska, zostałyśmy więc pozbawione męskiej opieki. Chcę jeszcze dodać, że przez wszystkie lata pobytu w Strehlen moi rodzice ciężko pracowali. Mogli więc pozwolić sobie na kupno domu. Dom ten znajdował się na nowym osiedlu w pobliżu szpitala. Nie był duży, ale wystarczał dla naszej 4 - osobowej rodziny. Niestety wraz z wybuchem wojny nasilały się szykany wobec nas. Kazano nam oddać radio, które było dla nas jedynym źródłem informacji. Tłumaczono, że możemy wykorzystać je jako nadajnik. Niestety niedługo później odebrano nam dom. Miałyśmy tylko trzy dni, żeby się wyprowadzić. Nie wiem z czyjego polecenia tak się stało. Pamiętam tylko, że za naszą eksmisję. odpowiedzialny był mężczyzna o nazwisku Zwitschert (lub jakoś podobnie). Nie był on złym człowiekiem. Był pobożnym Niemcem, który przeprosił matkę za wszystko co się stało, ale jak nam powiedział musiał spełnić swój obowiązek. Dostałyśmy w zamian małe, ciasne i prymitywne mieszkanie. Składało się z jednego pokoju z wydzieloną kuchnią. Ale nie to było najgorsze. Najgorsza była świadomość bezsilności i beznadziei. Jako dziecko Pół - Żydowskie nie byłam w stanie nic zrobić i nie mogłam nic dobrego oczekiwać od przyszłości. Moje uczucia i godność zostały zdeptane.

 Mojej matce Żydówce i nam dzieciom już zawsze towarzyszyło poczucie lęku. Kto nie przeszedł przez ten okropny czas prześladowań nie jest w stanie tego zrozumieć. Nie wiedziałam, czy po tym co przeszła moja matka, będzie jeszcze w stanie normalnie żyć. Była ona kobietą bardzo odważną i silną, ale jeszcze długo po naszej przeprowadzce i zabraniu nam domu, przy każdym pukaniu do drzwi moja matka "mdlała" ze strachu.

 W Strehlen mieszkało wielu Żydów. Wspominałam już dentystę doktora Gerstela, odznaczonego Krzyżem Pierwszej Klasy za zasługi w czasie I wojny światowej i zmuszonego później do noszenia Gwiazdy żydowskiej. Pamiętam również starą Żydówkę, która przychodziła do nas nocami, a moja matka dawała jej jedzenie. Była biednie odziana, a nazywała się Seligmann. Wówczas już jedzenie, dla nas Żydów, było wydzielane na kartki żywnościowe i zawsze go brakowało. Matka jednak nigdy nie odmówiła pomocy tej biednej kobiecie, mówiąc, że: " jeżeli czegoś wystarczy dla trzech, to wystarczy również dla czterech i dla pięciu". Poza tym byłyśmy młode i mogłyśmy pracować. Moja matka była znana w Strehlen z tego, że umiała gotować i dobrze sprzątać. Wielokrotnie więc zatrudniano ją do takich prac.

 Chciałabym jeszcze opowiedzieć o tym, jak widziałam pierwszy transport Żydów idących drogą ze Strzelina do Jeleniej Góry. To był koniec stycznia. Było bardzo zimno. Więźniowie mieli ogolone głowy, a na sobie cienką odzież podobną do pidżam. Musiało im być bardzo zimno. Jeden z maszerujących Żydów został zastrzelony i pozostawiony na poboczu drogi Nie wiem co się z nimi stało. Poznałam już na własnej skórze, że Niemcy popełniają wobec Żydów zbrodnie, ale jaka była skala tych zbrodni dowiedziałam się dopiero po wojnie. Pamiętam także moment, kiedy do Strehen zostali przywiezieni pierwsi rosyjscy jeńcy wojenni. Było ich około 50, a po kilku tygodniach nie został już ani jeden. Zostali zagłodzeni lub zamarzli. Spali oni na terenie ujeżdżalni (dosłownie: Reitbahn, co może oznaczać teren w okolicach dawnej Szkoły Podstawowej przy ulicy Kamiennej). Codziennie rano wychodzili do pracy do Cukrowni lub innego zakładu. Wieczorem wracali pilnowani przez strażników. z dnia na dzień było ich coraz mniej. Nie mieli oni butów, tylko stopy owijali szmatami. To był straszny widok. wcale się nie dziwię, że po tych okropnościach Polacy i Rosjanie chcieli zemścić się na Niemcach.

Tak kończą się wspomnienia p. Rosalinde Pahle.


Wspomnienia innych osób w następnym tłumaczeniu.

 

Tłumaczenie:  Violetta Misa-Pachut

Serdeczne podziękowania dla Pani Violetty za  udostępnienie tekstu na stronie: http://dolny-slask.org.pl/

mietok - Administrator


/ / /
maras | 2016-03-07 09:14:26
Wstrząsające wspomnienia..., ale jakże potrzebne, aby nigdy to już nie wróciło...oby.
mietok | 2016-03-10 21:00:33
Tak też mogło być w każdej innej miejscowości.